Zakład Wód Mineralnych Sztucznych

Zakład Wód Mineralnych Sztucznych przy ogrodzie Krasińskich w Warszawie. 

Dzieje każdego zakładu w kraju, a tembardziej zakładu wpływającego na zdrowie ludzkie, zasługują nietylko na uwagę czytelników, ale stanowią zarazem kartę należącą zarówno i do historyi sztuki lekarskiej, i do dziejów przemysłu. Dajemy więc tutaj krótki opis od wielu lat znanego zakładu wód mineralnych sztucznych, który u nas jednocześnie prawie powstał z zakładem drezdeńskim doktora Struve'go.

Jeszcze narody starożytne, a szczególniej Rzymianie, uznając ważność leczenia wodami mineralnemi, starali się naśladować naturę i przyrządzali rozmaite kąpiele. Wiele jednak minęło wieków, zanim sztuka zdołała stanąć na stopie odpowiedniej wymaganiom nauki; bo natura jest najznamienitszym chemikiem, bo wydzierać tajniki przyrodzie, nie tak jest łatwo. 

Z postępem chemii analitycznej i mechaniki, dały się usunąć znaczniejsze zawady i przeszkody, tamujące naśladowanie dróg, przez jakie przechodzi i jakiemi działa natura. Według zdania filozofów, przyrodzenie najprostszemi postępuje drogami; idzie jednak o rzecz nader ważną: o dojście owych ścieżek. prostych na pozór, ale nader mimo to trudnych do znalezienia. 

Prace doktora Struve'go z Drezna, a szczególniej szczęśliwe przezeń jakby podchwycenie działań natury, zdołały jaknajzupełniej zbliżyć wyrób sztuki do odpowiednich działań naturalnych. Zaraz też po otwarciu instytutu wód mineralnych w Dreznie, udali się do doktora Struve'go w r. 1823 tutejsi trzej aptekarze, a mianowicie Henryk Spiess, Samuel Elsner i Jan Żelazowski, i nabywszy od niego sposób robienia wód sztucznych mineralnych, wyrobili sobie w kraju patent swobody na ważny ten wynalazek.

Przybrawszy do spółki Ignacego Lesińskiego i Ferdynanda Ulbrichta, otworzyli w r. 1824 zakład, na którego pomieszczenie własnym kosztem wznieśli budowy stosowne w zadzierżawionym na dłuższe lata ogrodzie przy tak zwanym pałacu Diickerta Nr. 556, który przytykając do ogrodu Krasińskich, najdogodniejszym był wtedy dla pijących wody, gdyż teatr i plac Krasińskich w owych czasach ześrodkowywały w sobie całą prawie powszechność warszawską.

Po śmierci Spiessa i Ulbrichta zostało właścicielami trzech tylko spólników, z pomiędzy których oddano kierownictwo Lesińskiemu (ojcu). Zacny ten przewodnik zakładu wykształcił na chemika swego syna Teofila, który w r. 1850 wróciwszy z zagranicy, został dyrektorem zakładu i wyręczył tym sposobem ojca. W parę lat potem nabył część Elsnera, który usunąć się pragnął ze spółki.

Po nieodżałowanym skonie ś. p. Teofila Lesińskiego (którego portret i życiorys w swoim czasie Tygodnik nasz umieścił), nie długi czasu przeciąg był jego zastępcą w 1861 r. chemik Michał Trzebiecki. Roku 1865 śmierć zabrała i ś. p. Żelazowskiego, tak iż z pięciu założycieli, pozostał tylko przy życiu jeden Elsner, nie należący już do liczby właścicieli zakładu.

Dzisiejszymi spólnikami własności zakładu są.: p.p. Marcelli Langowski dr. medycyny, Józef Wyszomirski mag. farmacyi i Tomasz Smoczyński. Dobór ludzi jakby umyślnie wyszukanych, albowiem składający się z lekarza, aptekarza-chemika i kupca. Dodać tu należy iż od bardzo wielu lat pracuje przy tym zakładzie pan Wolski.

Od dziejów zakładu, przejdźmy do jego wyrobów. Wody mineralne sztuczne posiadają też same cechy i własności, jakie mają wody naturalne. Wszystkie prawie tworzą w butelkach osad, a szczególniej wody żelazne. Obecność jednak osadu, nie dowodzi zepsucia wody, jak niektórzy z pijących mniemają. Jest to tylko skutek znajdujących się w wodzie soli, zależny od temperatury lub powietrza. Jeżeli bowiem rozpuszczone były w wodzie sole przy wyższej temperaturze, po jej obniżeniu część mała osiada na dnie, żelazo zaś, przy zetknięciu się z powietrzem osadza wodan niedokwasu żelaza, który jest rozpuszczalnym. Dlatego niektórzy niesłusznie utrzymują, że taka woda jest złą do użycia; przeciwnie, stanowi to tylko dowód, że skrupulatnie została przyrządzoną.

Przy zakładzie, idąc z postępem nauki, urządzono także salę do wdychania, tak zwaną inhalacyjną.

Z pomiędzy różnych sposobów leczenia chorób płuc i krtani, inhalacye w ostatnich latach coraz obszerniejsze znajdują zastosowanie w medycynie. Dla łatwiejszego zrozumienia wyrazu wdychanie, winniśmy objaśnić, że przy użyciu tej metody środek leczniczy, zamiast przyjęty wewnątrz, przez organa trawienia dostać się w krew, a z tej do organu cierpiącego, styka się bezpośrednio z błoną śluzową czy to krtani, czy też płuc i wprost wywiera swe działanie. Dla osiągnięcia tego celu, różne w ostatnich kilku latach obmyślono przyrządy, za pomocą których wywiązująca się para ze zbiornika, przechodzi przez rury komunikacyjne i pędem swoim rozrzedzając powietrze w rurce szklanej pod kątem prostym umieszczonej, podniesiony płyn leczniczy, w którym taż rurka szklana jest zanurzoną, rozdrabnia albo raczej zamienia w parę, którą chorzy oddychają.

Do najpraktyczniejszych takich przyrządów zaliczyć możemy istniejący w ogrodzie Diickerta przy instytucie wód mineralnych, pod bezpośredniem zawiadywaniem d-ra medycyny Langowskiego. Od lat trzech z powyżej opisanej metody leczenia korzystają chorzy, dotknięci cierpieniami płuc i krtani. 

W bieżącym roku, dla udoskonalenia przyrządu inhalacyjnego, dr. Langowski, zwiedziwszy najpierwsze tego rodzaju zakłady we Francyi, urządził według ulepszeń tamecznych salę inhalacyjną w ogrodzie Duckerta i z dobrodziejstwa tego codzień zwiększająca się liczba chorych korzysta. Prócz codziennych kuracyj inhalacyjnych w godzinach rannych od 7ej do 9ej, dwa razy w tygodniu, a mianowicie w poniedziałek i czwartek od godz. 6ej do 7 ej w wieczorem, dd. medycyny Karwowski i Langowski udzielają redę w tymże zakładzie dla tych, którzy powyższą metodą pragną być leczeni.