...jak ojcowie Kapucyni z panem Tepperem o mur graniczny walczyli

W roku 1774 stanął na ulicy Miodowej, pomiędzy Pałacem Biskupów Krakowskich a ogrodem oo. Kapucynów, nowy ogromny gmach zwany później od nazwiska jego inwestora Pałacem Teppera. Tak na prawdę inwestorów o nazwisku Tepper było dwóch: Piotr Tepper starszy i jego usynowiony bratanek i spadkobierca ogromnej fortuny - Piotr Fergusson Tepper młodszy. Tepperowie, kupcy i bankierzy byli w tym czasie jedną z najbogatszych rodzin warszawskich. Pałac, wybudowany według projektu Efraima Szregera, stał się, ze względu na swoją wysokość, dominującym elementem architektonicznym ulicy Miodowej. Widać to wyraźnie zarówno na obrazie Canaletta „Widok ulicy Miodowej” z roku 1777 (1) jak i na dwadzieścia lat późniejszym widoku tej ulicy (lecz od drugiej strony) autorstwa Zygmunta Vogla (2). 

Canaletto "Ulica Miodowa" rok 1777 (1)

Zygmunt Vogel "Ulica Miodowa w Warszawie" rok 1795

Na tym drugim obrazie widoczny jest fragment ściany pałacu od strony ogrodu kapucyńskiego, ściany bez okien a jedynie z niewielkimi świetlikami w środkowej części elewacji. Nie był to celowy zamiar architekta lecz konieczność wymuszona sprzeciwem oo. Kapucynów. Zresztą nie tylko okna były kością niezgody pomiędzy Tepperem a zakonnikami. Spór toczył się również o ... mur graniczny pomiędzy ogrodem klasztornym a posesją bankiera. Wspaniały, szczegółowy opis tego sporu zostawił dla potomnych ojciec Łukasz, ówczesny Gwardian zakonu Kapucynów warszawskich. Dokument ten datowany 15 kwietnia 1774 znajdował się (a może i znajduje się do teraz) w archiwum klasztornym i z niego to zrobił odpis nieznany nam miłośnik historii. Do naszej biblioteki trafiło kilkanaście zapisanych maczkiem karteczek z odpisami różnych dokumentów kapucyńskich (nie tylko warszawskich). Niestety nie wiem, kto i kiedy sporządził te odpisy, gdyż żadna z karteczek nie jest podpisana. Nie wiem więc komu powinniśmy podziękować za tak wspaniały materiał. Nie wiem również czy był on wcześniej publikowany. 

Przedstawiam ten zapis z jego oryginalną pisownią (i ewentualnymi błędami odpisu). Dla zwiększenia czytelności dość trudnego staropolskiego tekstu podzieliłem go jedynie na akapity.
 

Najstarszy widok kościoła i klasztoru z winiety Planu Warszawy J.G. Feygego z roku 1701

Dokument ojca Łukasza

„In Nomine Domini Amen

Wiadomość o murze cyrkularnym klasztoru i ogrodu naszego w Warszawie, z tey osobliwie strony, gdzie iest teraz Pałac Pana Teppera, między Pałacem JO Xięcia Biskupa Krakowskiego y między Ogrodem naszym oraz o czynnościach naszych z tymże Panem Tepperem przy zaczęciu pomienionego Pałacu w Roku 1774. względem ubezpieczenia naszego mienia dla następców opisana.

Wiadomość o murach opasuiących klasztor i ogród nasz warszawski doskonała i dostateczna dać się nie może, ale tylko iaka może bydź gdyż prócz tey pewności iż kościół i klasztor y ogród nasz iest fundowany dla nas nakładem Naiaśn. Śp. Króla Jana III w inszych okolicznościach, które się ściągają tey fundacyi bardzo szczupłą wiadomość mamy z naszego Archiwum. Pewne bowiem iest, że ten cały plac na którym iest kościół, klasztor y ogród nie był iednego Pana i Dziedzica, ale iak było wielu, od których był nabywany i skupowany, skupowaniu tego żadnych nie mamy zapisów, donacyi, cessyi y innych dowodów, które się w tey mierze podług prawa czynią. Zgoła nie zostawiona nam iest informacya strony całey tey fundacyi, która w czasie potrzeby służyć by nam mogła. Dekretu nawet admissionis nie zastałem, aż dopiero przed kilku laty wyiałem go z aktów Koncystorskich, iako też Diplaomma Króla Jana z Kancellaryi Metryki Koronney. A tak mury opasuiące klasztor y ogród nie masz pewności czy wszystkie kosztem Fundatorskim są wystawione, czyli też od dawniejszych murów, które może przed naszą były fundacyą, są przystawione y od nich ciągnione iakoż w niektórych mieyscach y częściach uważaiącym się, że tak iest. Z iednego pisma, które iest we włoskim ięzyku sub Lit. A, dochodzimy, że na tym placu miał swoią cząstkę y Dworek Locci, Architekt Królewski. Z dekretu także admissionis dochodzi się, że ten plac, na którym iest kościół i klasztor był nieiakiegoś Kowalkowskiego, (Plik Kapucyńskich dokumentów p.t. Concerneutia Fundum Cons. Vars. Capucin. Lit. K 35 – 49 – k. 45) i iemu jest z Skarbu Królewskiego zapłacony. Między tym placem, a raczey między klasztorem y między Pałacem Zbąskiego Biskupa Przemyskiego był Dworek y ogród nieiakich Staniewiczów, ciągnący się od ulicy Miodowey wzdłuż do tego mieysca, gdzie się kończy cmentarzyk, na którym Bracia nasi powietrzem zmarli, są pogrzebani wszesz zaś pod nasz mur, iak teraz iest westyarnia etc. y ten plac z Skarbu Naiaśn. Króla Jana był kupiony i zapłacony dla nas w R. 1689 iak tranzakcya w aktach mieyskich zapisana, y z tychże aktów wyięta w Archiwum naszym sub Lit A:A; num 5 sama ta iedna tylko znayduiąca się świadczy. Pałac ten Zbąskiego iest ten sam, który iest teraz przez Pana Teppera nabyty między Pałacem Biskupa Krakowskiego y między naszym ogrodem, który to Pałac po Zbąskim Biskupie Przemyskim miał wielu różnych successorów Panów i Dziedziców; a mianowicie w roku 1716 był przedany Juszyńskiemu od którego successorów poszedł do rąk Lulliera Consiliarza JKM od tego kupił Kajetan Sołtyk Biskup Krakowski w r. 1759 a w roku 1773 tenże sprzedał go Piotrowi Tepperowi Kupcowi, Bankierowi Warszawskiemu. Nabywszy iuż Pan Tepper, pomieniony Pałac, postanowił go rozwalić, a nowy z gruntu do swoiey myśli y wygody wystawić dla tego z requizycyą przysłał do nas abyśmy pozwolili postawić w naszym ogrodzie sztandary y rusztowania do prowadzenia muru potrzebne, naradziwszy się my między sobą na tośmy pozwolili. Podaliśmy potem pewne punkta, które są osobno wyrażone, z temi do Teppera chodził Oyciec Wikary, te punkta przyiął on y w zachowaniu czy dotrzymaniu onych żadney nie pokazał trudności. Dnia po tem drugiego to iest 9 Marca 1774 r. sam Tepper przyszedł do nas, pomienione punkta obiecał podpisać, ale domagał się, aby mu trzy lub dwa okienka małe na górney kondygnacyi dla widoku ku naszemu klasztorowi pozwolić y oświadczył się, że muru przegradzaiącego zrzucać nie będzie. Po dwuch dniach przysłał mularza – maystra o pozwolenie, ażeby ten mur który nasz ogród przedziela wzdłuż iak są dawnego Pałacu rezydencye do tegoż muru przytknięte mógł rozwalić na co (nie) pozwoliłem. Dnia potem 16 marca przyszedł plenipotent iego Pan Głowacki okazuiąc nam, że nie powinniśmy bronić rozwalenia muru, z przyczyn, które się niżey położą domagał się oraz, ażebyśmy pozwolili dawać okna na każdey kondygnacyi po trzy, czemu wszystkiemu sprzeciwiłem się. Na ostatek obiecał na piśmie podać ułożenia między nami a Panem Tepperem komplanacyi, czyli ugody. W tym czasie zasięgnąłem rady Pana Słomińskiego, który względem muru dał zdanie iż się nie możemy sprzeciwiać, gdyż ten mur wspólny y od Dziedzica tamtego Pałacyku musi być stawiany, a dla tego Pan Tepper ma do niego prawo. Co się tyczy okienek, nie odradzał on dania na one pozwolenia, radził iednakże abyśmy się w tem łatwieniu nie pokazywali, a ieżeliby się dało pozwolenie, aby to dobrze obwarowane było, wzgląd maiąc na przyszłe czasy.

Tereny kościoła Kapucynów w I połowie XVIII w

Wezwałem potem OO. Dyskretów, y prócz nich Oyców Fidelita i Leopolda dla naradzenia się z nimi przedłożyłem im żądanie Pana Teppera y o zdanie prosiłem. Na rozwalenie muru Pałacykowego sam Oyciec Rafał bardzo sprzeciwiał się iżby to przeciw prawu Kościelnemu etc było inni wszyscy zezwolili, iakoż nie można było się oprzeć temu z przyczyn tych:
1) żadnego dowodu nie mamy iż ten mur iest dla nas wystawiony, owszem bardziey pokazuie się, iż ten mur był Pałacowy, który nasi iuż zastali iako w tranzakcyi kupionego dla nas gruntu od Staniewiczów A. 1688 widzieć można. 
2do Według zdania Architektów Mularzów y innych framugi w murze po tamtey stronie dane znakim są iż ten mur iest od Pana tamtego mieysca stawiany. 
3tio Przez rozwalenie tego muru żadna się nam szkoda nie dzieie, gdyż na tym samym miejscu mur inszy będzie wyprowadzony bez wzięcia ani na cal naszego ogrodu.

Na pozwolenie okien pro e contra mówili Patres nihil tandem conclusum propter unius et alterino Contentiusus et pertinacem, quamvis adsq. Fundamento oppositionem, A w takich miastach gdzie Dom przy Domie stawia się musi na co y powinien sąsiad sąsiadowi pozwolić.
(Plik dokumentów Kapucyńskich p.t. Concerneutia Fundum Conv. Capucin. Lit. K N 35 – 49 – k. 45 i następne). 

Dnia 19 marca Pan Głowacki plenipotent przysłał mi przez Mularza proiekt do koplanacyi między Panem Tepperem y nami który iest sub numero I. Przy tem przysłał także do przeczytania visią sprowadzoną od Pani Juszyńskiey na on czas Dziedziczki Pałacu sub numero II na pomieniony proiekt napisałem odpowiedź, która iest sub numero III w którey wyraziłem żeby dla zaspokoienia spraw o mur potrzebna była wizia, z tey osobliwie przyczyny, że Pan Głowacki utrzymywać chce iakoby mur wyprowadzony był od teyże Pani Juszyńskey, dowód swóy zasadza na tym iż w wizyi wyrażono, że sznur był prowadzony od rogu muru Kapucyńskiego, róg on bierze począwszy od Krzyża naszego na ulicy Miodowey stoiącego, a przez mur rozumie ten sam tylko mur, który się ciagnie od furty y wrót klasztornych na pomienioney Miodowey ulicy od Krzyża naszego, ale się myli Pan Głowacki lub omylić chce, usiłuie albowiem on pokazać iakoby cały ten mur począwszy zaraz od Miodowey ulicy y naszego Krzyża wciąż y wzdłuż aż ku ulicy w tyłach Pani Juszyńska stawiała, co że nie iest tak oczywiście się pokazuie:
1mo Ta wizya była sprowadzona w 1720 roku, a plac dla Kapucynów był kupiony w 1688 roku czyliż to podobna, aby ta strona przez lat 35 ogrodu Kapucyńskiego murem opasana nie była, nie mogła tego wspaniałość y szczodrobliwość Króla nas funduiącego dopuścić, aby obmurowawszy klasztor y ogród tę mała cząstkę bez obmurowania zostawił, aniby tego Kapucyni przez tyle lat zaniedbali, pewna tedy iest, że Pan Juszyński, gdy nabył tego pałacyku iuż mur dzielący go od ogrodu Kapucyńskiego zastał;
2do Z przerzeczoney wizyi iaśnie się pokazuie, że Imć Pani Juszyńska w tyłach swego ogrodu, począwszy od rogu muru ogrodu WWO Kapucynów ku ulicy y kamienicy quondam Daniłowiczowska nazywaney mur prowadzić zamyśliła y potem wyprowadziła. Mur zaś ten muru naszego iest ten który się kończy na cmentarzyku wyżey wspomnionym, róg ten ze strony ogrodu naszego do tych czas iest rogiem stykaiący się z murem poprzecznym, y od tego to rogu Pani Juszyńska mur prowadziła opasuiąc swoie podwórze od Dworków w tyłach ogrodu Kapucyńskiego będących, a nie od ogrodu Kapucyńskiego, gdyż mur Kapucyński iuż został, iako cała wizya od niey sprowadzona oświadcza, przeto dowód Pana Głowackiego, a raczey wybieg wcale powinien być odrzucony.

W teyże odpowiedzi wyraziłem, iż ani na okna nie pozwalamy, a to z tey przyczyny, że Pan Tepper sam o 3 lub 2 okienkach y to na górney kondygnacyi tylko mówił, a Pan Głowacki o większe y na każdey kondygnacyi po 3 domagał się, na co gdybyśmy pozwolili, może w dalszym czasie Ichmć pozwoliliby sobie więcey y okna rozprzestrzenili, iako w tym pewny Dobry nasz przyjaciel ostrzegał. Wezwałem powtórnie OOw tych samych co pierwey, dałem onym do przeczytania tak proiekt z strony Pana Teppera podany iako też y moią odpowiedz nań. Po sprzeczkach próżnych więcey z passyi niż gorliwości pochodzących, przystali na to wszyscy, aby wizya z obu stron sprawadzoną była na rozwalenie murów pozwoliła pluralitos, na okienka wszyscy nie pozwolili, lubo mnie się zdawało pozwolić mu okienek małych, tak żeby mógł mieć przez nie światło, lecz żeby nic przez nie do nas patrzeć ani wyrzucać nie można było, na co iednak zgody nie było. Oddałem potem odpowiedź naszą Panu Głowackiemu, mi nazajutrz po odebranym moim odpisie imieniem swego Pryncypała odpowiedział, że oni ani chcą ani myślą z swoiey strony sprowadzać wizyi, ia jednak z naszey strony miałem już uproszonych P.P. Ławników. W tym Jego M Pan Słomiński Metrykant Koronny nasz Przyjaciel y Dobrodziey sprowadziwszy do siebie Pana Teppera wyperswadował mu, aby się od nas na okna nie domagał, ani żeby onych dawać ważył się ostrzegał. Przystał Pan Tepper na perswazyą JmPana Metrykanta, ale ztąd wielce ku nam urażonym został. Zważaiąc zaś Ia, że wizya, którą sprowadzić zamyślałem, mało nam co przydatna, albo wcale daremna byłaby odstąpiłem od niey y Jchm P.P. Ławników uproszonych odprosiłem.

Przyszedł potem P. Głowacki z drugim proiektem, który tak dalece w punktach nie był nam przeciwny, wyiąwszy spór iego uporczywy mur, domagał się w tych punktach okienek małych, które mogły być (???) dane na które nakoniec zezwoliłem, gdyż nic nie upatrywałem, aby ztąd dla nas iaka szkoda lub praeiudicium wypaść kiedy mogło. A tak umówiwszy się w klasztorze naszym z Panem Głowackim wziąłem ze sobą Oyca Wikarego y z nim poszedłem do kupionego Dworku Pana Teppera dla widzenia się muru z tamtey strony, gdzie widziałem mur z framugami od samey ulicy Miodowey wciąż jak rezydencye przy tym i na tym murze były, y za rezydencyami na łokci circiter cztery; dopuściwszy tego, że ten mur może iest dawnieyszy niż nasza fundacya, dalszy mur, który ciągnie się w róg ogrodu naszego, gdzie jest cmentarzyk, pokazałem, że mur ten bez żadney wątpliwości iest dla nas wystawiony, bo chociaż na początku iest y ten z framugami, na tamtey stronie danymi, ale to ten tylko kawał, który nowo iest postawiony, bo gdy się ta część była zwaliła od drzewa y ziemi narzuconey strony Xięcia Biskupa Krakowskiego, Marszałek Iego ImPan Waligurski kazał nowy wystawić w roku 1772 iż z framugami lubo tamten, który się rozwalił był bez nich; dalszy, który ciągnie się do samego rogu naszego ogrodu iest bez framugi, pokazałem zatem Panu Głowackiemu, że Pani Juszyńska od tego natenczas rogu naszego ogrodu mur swói ku tylney ulicy wyprowadziła, a nie od ulicy Miodowey. Po obaczeniu tego wszystkiego, chciałem przystąpić do spokoynego zakończenia z Panem Tepperem na ten czas tam będącym, oświadczyłem mu na przód że na rozwalenie muru zezwalamy pod kondycyami opisanemi. Żądałem aby on te punkta na które się obopólnie zgodzimy podpisał etc. Zaczoł zatem ze strony Pana Teppera – Pan Głowacki czytać proiekt od siebie ułożony, ale iak przyszła wzmianka okienek, porwał się Pan Tepper y z passyą rzekł: iuż ja nie chcę żadnych okienek bo dałem słowo Panu Metrykantowi, iż onych ani domagać ani stawiać nie będę, odezwałem się, nie potrzeba mi tu urażać etc. my iuż na okienka pozwalamy, iakie tu są opisane niech czyta daley ImP. Głowacki, na to z ieszcze większą passyą Tepper, niechcę niechcę, proszę mi nic nie czytać, nie iest między nami potrzebna żadna komplanacya, ani się na żadne punkta podpisywać nie będę. Miałem y nasze punkta napisane sub N IV, ale nie chciał aby z karty czytane były, ustnie one przełożyłem, które on dotrzymać y zachować pod poczciwością przyrzekł, iakoż mniejsza rzecz o popisanie się iego, kiedy zaporu przełamać nie można było, a ieżeliby chciał w czym czynić nam iakie praeiudicium można się każdego czasu upomnieć. Oświadczył się także w tym czasie pomieniony Tepper, iż ieżelibyśmy byli nie pozwolili na rozwalenie muru, on by nie dbaiąc na nasze zabronienie, był by go kazał rozwalić albo by był na łokić od muru, a okna iuż na swe podwórze ku naszemu ogrodowi y klasztorowi obrócił y mógłby on był to uczynić, a my ani byśmy mogli temu przeszkodzić sprawa bowiem iest to z tym człekiem, który we wszystkich subseliach, parlamentach y sądach ma wielką wagę. Rozumiem ia, że czyniłem w tey okoliczności, co do mnie należało, udawałem się do Loci Ordinarii, Sacram Nuntiatorum, zasięgałem rady od ludzi, prawników posyłałem zakonników do kancelaryi grodzkich i mieyskich dla kwerendowania.

Dan In Conventu Varsoviensi Die 15 Aprilis A.D. 1774

Fr. Łucas Capucini Pr Guardianus”

Na tym kończy się dokument ojca Łukasza. Nie jest to jednak ostatnia wzmianka o sporze o mur i okna w zapiskach naszego dobrodzieja kopisty. 

Finał sporu

Na karteczce dołączonej do odpisu dokumentu ojca Łukasza czytamy:
 

„Sprawa o mur i okna między OO Kapucynami Konwentu Warszawskiego a bankierem Tepperem skończyła się wreszcie ugodą między nimi a Piotrem Tepperem Młodszym zwanym kupcem i bankierem warszawskim a także Filipiną z Walentynów Tepperową małżonką.

Treść tej umowy następująca:

PP Tepperowie nabywszy pałacyk zwany Juszyńskim między narożnym pałacem Xięcia Biskupa Krakowskiego Sołtyka z jednej strony, a klasztorem OO. Kapucynów Warszawskich z drugiej strony przy ulicy Miodowej. Stoi tam mur od podwórza i ogrodu OO. Kapucynów przy murze framugi znajdują się, a daley przubudowane stajnie i szopy, które rozbierają się Tepperowie chcą nowy pałacyk od fundamentów dźwignąć. Najpierw Tepperowie przystąpili do rozwalania muru ze szczętem a pociągną nowy mur pałacowy; obowiązują się żadnych kloak z których byłby fetor lub jaka przykrość, nie wystawiać na stronę OO Kapucynów. Pozatem zezwalają PP Tepperom w tym murze pałacowym – dać okienka – dla widoku z każdej kondygnacji od podłogi na wysokości 3 łokci i pół o długości pięć ćwierci łokcia, a szerokości calów 16, w których oknach maja być kraty żelazne krzyżowe. PP Teperowie pozwalaią OO Kapucynom przytknąć do tego muru, z tym warunkiem by światło przez okienka idące nie zasłaniać. Z oficyn na tym murze wystawionych okap nie ma iść na ogród OO. Kapucynów, ale jeżeli by Tepperowie – obrócili iaki okap ku ogrodowi dać powinni rynnę na spadek wody obróconą lub na dziedziniec Tepperów lub na ulicę publiczną.

Datowany ten dokument w 1774 r.” 

Zamiast przypisów...

Historia kościoła i klasztoru kapucynów warszawskich ma bogatą literaturę. Niewątpliwie najpełniejsze informacje znaleźć można w książce Aldony Bartczakowej „Kościół Kapucynów” (3). Autorka czerpała swoją wiedzę na temat tego miejsca nie tylko z archiwaliów ale i z poprzednich publikacji XIX-wiecznych piewców historii Warszawy: M.Balińskiego (4), F.M.Sobieszczańskiego (5), A. Wejnerta (6) czy J. Bartoszewicza (7). W książce Bartczakowej budowa pałacu Teppera jest potraktowana marginalnie, dlatego też nie znajdziemy tam wzmianki o sporze o okna i mur. Słyszał jednak o nim Sobieszczański skoro napisał: „Każdego znawcę budownictwa zadziwia ściana od strony ogrodu oo. kapucynów , w której jest framuga (nisza) od góry do dołu wbrew przepisom sztuki. Przyczynę temu nadają, że Tepper stawiając dom, chciał od sąsiednich zakonników otrzymać pozwolenie na wyprowadzenie okien na ich podwórze; lecz nie otrzymawszy, za radą budowniczego ścianę urządził, jak teraz widzimy.” 

Wydaje mi się, że warto przyjrzeć się dokładniej faktom zawartym w dokumencie ojca Łukasza i skonfrontować je z danymi z innych źródeł. 

Nieraz w skróconej historii warszawskich kapucynów podaje się jedną datę (1683) zakupu przez króla Jan III gruntów dla zakonu. Taką wersję przyjmuje również Bartczakowa(!). Jednak zarówno nasz dokument jak i inne źródła wyraźnie wydzielają dwie fazy rozwoju posiadłości zakonnych. Przed wyruszeniem na wyprawę wiedeńską król zakupił jedynie fragment gruntu, na którym stanął następnie kościół i rozciągał się sad na tyłach kościoła. Wspomniany w dokumencie dyplom fundacyjny nosi datę 11 lipca 1683 r. Natomiast posesja, na której powstały później m.in. ogród i cmentarzyk przyklasztorny, została nabyta w latach 1688-89. Bartoszewicz podaje, że nastąpiło to w maju 1688 roku. W dokumencie Gwardiana znajdujemy dwie daty związane z tą transakcją 1688 i 1689. Możliwe, że fragment: „..był kupiony i zapłacony dla nas w R. 1689 iak tranzakcya w aktach mieyskich zapisana...” mówi o dacie zapisania aktu zakupu w księgach miejskich lub jest to po prostu błąd kopiującego. Klasztor, którego budowę rozpoczęto dopiero w roku 1693, stanął na pograniczu obu posesji.

Można również spotkać w literaturze stwierdzenie, że król Jan III „...poskupiwszy ten ogród Staniewiczowski, iako y niektóre dworki z ogrodami na teyże ulicy Miodowej, kazał kościół y klasztor dla Oyców Kapucynów murować”(6). Na to, że na dobra kapucyńskie składało się więcej niż tylko te dwie, wymienione w dokumencie posesje, nie ma jednak wystarczających dowodów. Podobne wątpliwości miał również i ojciec Łukasz lecz ze względu na brak stosownych dokumentów, nie był w stanie określić, które części kapucyńskiej posiadłości pochodziły z pierwotnej fundacji królewskiej. Wiadomo jedynie, że kapucyni metodą „zasiedzenia” przejęli samowolnie część dawnego ogrodu daniłowiczowskiego (8).
 
Dworek Locciego

Niezwykle ciekawą informacją, podaną przez ojca Łukasza, jest wzmianka o włoskim dokumencie mówiącym „że na tym placu miał swoią cząstkę y Dworek Locci, Architekt Królewski”. Szkoda tylko, że szanowny ojczulek nie podał nam żadnych dat związanych z tym dokumentem. Wiadomo, że Augustyn Wincenty Locci, sławny projektant pałacu wilanowskiego, był budowniczym kapucyńskiego kościoła i prawdopodobnie autorem przeróbki pierwotnego projektu Tylmana z Gameren. Natomiast na pewno to on projektował wybudowany w latach 1693-94 klasztor. Możliwe, że wspomniany dworek był jego siedzibą w czasie budowy kościoła i nie koniecznie musiał być jego własnością. Nie można również wykluczyć, że dworek Locciego był jednak jednym z tych dworków, które wykupił król dla kapucynów. Nie znalazłem niestety w literaturze żadnej wzmianki na temat tego dworku.

Dwie posesje

Spróbujmy teraz prześledzić historię tych dwóch posesji zakupionych przez króla dla Kapucynów.

Ogród staniewiczowski

Naszą podróż w czasie zacznijmy od grodu Staniewicza. Andrzej Staniewicz, instygator W.Ks. Litewskiego nabył tę działkę wraz z dworkiem w roku 1661 od Wojciecha Baryczki, który odziedziczył ją po swoim ojcu, również Wojciechu. Ów Wojciech Baryczka starszy kupił ten grunt „na raty”. Połowę od swojego brata Stanisława w roku 1626 a drugą połowę rok później od Anny Łyszczowej. Natomiast Stanisław nabył swoją „połówkę” działki w roku 1623 od Jana Zajdlicza (9). I na tym kończą się pewne dane co do historii transakcji związanych z ogrodem Staniewicza.

Uważna lektura książki Barucha (9) pozwala jednak na postawienie ciekawej hipotezy. Musimy się najpierw cofnąć o 200 lat, do roku 1459 kiedy to protoplaści warszawskich Baryczków – Piotr i jego żona Anna Landiker kupują od Babiców działkę na ulicy Miodowej. Jerzy Baryczka , syn tegoż Piotra dokupuje w roku 1511 sąsiedni ogród a w roku 1515 kolejny ogród na Miodowej zwanej wówczas Przeczną. Jerzy miał dwóch synów: Jana i Bartłomieja, od których wywodzą się dwie linie rodu warszawskich Baryczków. Potomkowie Bartłomieja to ci bardziej znani Baryczkowie piastujący rozliczne funkcje miejskie i państwowe i o których możemy usłyszeć odwiedzając Rynek Starego Miasta i podziwiając ich kamienice. To z tej linii wywodzą się wspomniani powyżej Wojciechowie i Stanisław. Natomiast potomkowie Jana bardziej dbali o interesy i finanse niż o zaszczyty i funkcje, choć i wśród nich zdarzały się wyjątki.

Z danych archiwalnych wiadomo, że Bartłomiej odziedziczył po ojcu połowę placu na ulicy Miodowej. Druga połowa przypadła jego bratu Janowi. Wiadomo również, że jedna z córek Bartłomieja Barbara wyszła za mąż za Jan Zajdlicza(!!!), a ponieważ w testamencie Bartłomieja z roku 1576 nie ma wzmianki o placu na Miodowej, można z dużym prawdopodobieństwem uznać, że przypadł ten plac w posagu właśnie Barbarze. Lecz Jan Zajdlicz mąż Barbary nie jest tym samym Janem, od którego połowę gruntu na Miodowej kupił Stanisław Baryczka, dlatego że ten pierwszy Jan został zamordowany w roku 1611 przez swojego zięcia Stanisława Łyszcza (!!!), który następnie popełnił samobójstwo! Prawdopodobnie ten drugi Jan był synem Barbary Baryczkówny Zajdlicz, możliwe że tożsamym z proboszczem św. Krzyża w latach 1648 – 60 (10). Natomiast owa Anna Łyszcz, od której kupił resztę posesji Wojciech Baryczka, była albo żoną owego nieszczęsnego „teściobójcy” albo jego córką. 

Wygląda więc na to, że Baryczkowie odkupili od swoich krewnych plac, który był w posiadaniu rodu od 200 lat! Takie wewnątrzrodzinne zakupy nie należały w tamtych czasach do rzadkości, zwłaszcza gdy otrzymane w spadku grunty czy kamienice były obciążone długami, których nie był w stanie spłacić spadkobierca. Wtedy „z pomocą” przychodził ktoś z bogatszej części rodziny odkupując taką posiadłość. Tak mogło być i w tym przypadku!

Plac nieiakiegoś Kowalkowskiego

Spróbujmy teraz prześledzić historię tej drugiej posesji, o której ojciec Łukasz napisał „że ten plac, na którym iest kościół i klasztor był nieiakiegoś Kowalkowskiego”. Ten „nieiakiś” Kowalkowski miał na imię Kazimierz i był podstolim dobrzyńskim, pisarzem skarbu koronnego i dziedzicem dóbr Kowalki w ziemi dobrzyńskiej (9). Jego żoną, z którą sprzedał plac królowi Janowi III, była Zuzanna Baryczkówna (z tych „drugich” Baryczków potomków Jana – jego prawnuczka). Kazimierz Kowalkowski był drugim mężem Zuzanny, pierwszym był Piotr Korycki, szafarz królewski. Ich córka Marianna Korycka powróci w dalszej części tej opowieści.

Nie udało mi się ustalić, kiedy Zuzanna i z którym z mężów weszła w posiadanie tego placu. Sobieszczanski uważał, że na tym to placu stał od dawien dwór Baryczkowski, który państwo Kowalkowscy za 18 tysięcy złotych sprzedali królowi. Jednak teoria ta, jak słusznie uważa Baruch, jest nie do utrzymania. Faktycznie teren ten należał niewątpliwie na początku XVI wieku do Jerzego Baryczki, jak o tym uprzednio wspomniałem, a ta część, o której teraz mowa przypadła jego synowi Janowi, bratu Bartłomieja, który odziedziczył drugą połowę. Jednak przy podziale majątku przekazanego przez Jana w roku 1566 dzieciom: synom Janowi i Mateuszowi oraz córce Annie, nie ma żadnej wzmianki o placu przy Miodowej. Córka była wtedy jeszcze niepełnoletnia, więc nie mógł ten plac przypaść jej wcześniej jako posag, tak jak to było prawdopodobnie w przypadku córki Bartłomieja. Wydaje się więc, że Jan sprzedał po prostu ogród na ulicy Miodowej i przez następne sto lat nie był on w rękach Baryczków. Istnieje również i taka możliwość, że plac ten i dworek na nim stojący zachował Jan dla siebie, gdyż umarł dopiero w roku 1587 czyli dwadzieścia lat po tym jak rozdysponował część majątku swoim dzieciom. Nie zmienia to jednak faktu, że nie wiemy co się z tym placem stało.

W dokumentach zakupu przez Baryczków w latach 1623 –27 ogrodu od Zajdlicza i Łyszczowej jako właściciele sąsiednich posesji występują spadkobiercy Jana( Jakuba) Czerskiego z jednej strony i Paweł Zembrzuski Klucznik z drugiej strony(9). Niestety w dokumentach nie podano, która posesja leżała z której strony i dlatego nie można powiedzieć w czyich rękach: Czerskich czy Zembrzuskiego był w tym czasie interesujący nas ogród.

Nie wiadomo również do kogo należała ta posesja w czasie szwedzkiego potopu; ulica Miodowa nie jest bowiem ujęta w tzw. Kontrybucji Szwedzkiej (6,11) z roku 1655-56 ani w późniejszej Lustracji Gospód (11) w roku 1659. Prawdopodobnie Miodowa (jak i Senatorska) nie podlegały w owym czasie jurysdykcji Miasta Starej Warszawy. Miodowa pojawia się za to w 1669 w kolejnej Lustracji Gospód (11) i nasza posesja wraz z pałacem na niej stojącym jest zapisana jako własność „jm ks. arcybiskupa gnieźnieńskiego”, którym był w tym czasie Mikołaj Prażmowski, kanclerz wielki koronny. Z innych dokumentów, które znajdują się w naszym muzeum wiemy, że w latach 1660-1661 Prażmowski skupował i wymieniał różne grunty w Warszawie. Możliwe, że i w tym czasie jego własnością stał się również ogród przy Miodowej. Czy był tam już wspomniany w Lustaracji pałac, czy zbudował go dopiero Prażmowski nie wiadomo. W roku 1656, w czasie ataku wojsk polskich na okupujących stolicę Szwedów, cała zabudowa Miodowej uległa zniszczeniu (6); pałac musiał więc powstać po roku 1657.

Mikołaj Prażmowski zmarł w roku 1673 a spadkobiercą większości jego dóbr został jego bratanek Paweł, starosta łomżyński, rotmistrz królewski i ... mąż Marianny Koryckiej (!!!) (9,12). Marianna wniosła mężowi w posagu 100 000 złotych co nie było w tych czasach sumą do pogardzenia. Jedna rzecz jest tylko zaskakująca. Zwykle to żona wnosiła posiadłość mężowi jako posag. W tym jednak przypadku posiadłość zięcia znalazła się w rękach teściów! Niestety nie znam kulis tej transakcji. Dodam tylko, że Paweł rozwiódł się z Marianną w roku 1695 zwracając jej posag i ożenił się następnie z Heleną Tarłówną. Marianna umarła w roku 1706 w klasztorze klarysek.

Krzyż na ulicy Miodowej

Kościół i klasztor przed rokiem 1888

Ojciec Łukasz w swoim dokumencie wspomina o „Krzyżu naszym na ulicy Miodowej”. Faktycznie krzyż ten stał na ulicy Miodowej poza obszarem murów klasztornych dokładnie w miejscu gdzie zaczynał się ogród klasztorny. Widać go zarówno na obrazie Canaletta jak i Vogla, choć nie jest on łatwy do dostrzeżenia na pierwszy rzut oka. Do krzyża na obrazie Canaletta są przybite dwie skrzyżowane lance, których nie ma na krzyżu z widoku Vogla. Niestety nic nie wiem o historii postawienia tego krzyża; musiał on jednak stanąć w tym miejscu dopiero po roku 1688, czyli po przyłączeniu ogrodu staniewiczowskiego.

Zbieg okoliczności?

Julian Bartoszewicz (7) w rozdziale o kościele Kapucynów napisał: „W roku 1774 klasztor z hojnych jałmużn ogromne przedsięwziął wewnętrzne naprawy, wtedy i bibljoteka z dołu na górę przeniesioną i lepiej urządzoną została”. Ciekawe, czy zbieżność dat budowy pałacu Teppera i remontu klasztoru jest przypadkowa, czy też może owe „hojne jałmużny” pochodziły właśnie od Tepperów co umożliwiło ostateczne rozwiązanie sporu i podpisanie ugody. Przy okazji warto zwrócić uwagę, że ugodę podpisał Piotr Tepper młodszy a nie ten z którym ojciec Łukasz miał dość burzliwe spotkanie. Wygląda na to, że stary Tepper nie chciał, zgodnie z tym co powiedział w czasie tego spotkania, zmieniać raz danego „panu Metrykantowi” słowa i dlatego ugodę podpisał jego bratanek, co dało szansę „wyjścia z twarzą” obu stronom konfliktu.

Post sciptum

W zapiskach naszego anonimowego kopisty znalazłem również kilka ciekawych informacji, które nie są podane ani u Bartoszewicza ani u Bartczakowej. 

Notatka 1 (nie podano jakiego roku dotyczy):

„Regestr dobroczynnych ofiar na odbudowanie i zreperowanie klasztoru i kościoła oraz galeryi uszkodzonych w czasie rewolucji w Warszawie w r. 1794 dn. 15 i 16 kwietnia. Widać, że najwięcej dali kupcy, mieszczanie, cechy, gdy taki Ossoliński – kasztelan dał 18 zł, Cech Rymarski – 573, Cech Szewców 900 zł, Cech Mularski przez cechmistrza i architekta Borratiego 115. Cech Kuśnierski 73 zł, generał Mokronowski 50 zł. Blacharze darmo pracowali. Jakiś Jan Dekert dał tylko 2 zł.
Roboty restauratorskie prowadził Boretti cechmistrz mularski, z regestru expensy na tę fabrykę, która wynosiła – 4770 zł widać, że najwięcej ucierpiała galeria oraz bardzo postrzelana była facjata kościoła”

Notatka 2 

„W 1814 klasztor OO. Kapucynów dnia 20 XI przed północą spalony – przez przypadkowo zapruszony ogień. Restaurację przeprowadził majster mularski Giuseppe Boretti. [jest jego oryginalny podpis na rachunku] za co otrzymał 710 zł; a pobielenie kościoła i klasztoru – 230 zł. Jeszcze inne roboty mularskie kosztowały 1365 zł, stolarskie roboty 203 zl”

Opowiadał: Krzysztof Jaszczyński, kustosz Muzeum na portalu Warszawa1939.pl
... wrzesień 2005.

Bibliografia:

1. M. Wallis, Canaletto Malarz Warszawy, Auriga, Warszawa 1983
2. K.Sroczyńska, Podróże malownicze Zygmunta Vogla,Auriga, Warszawa 1980.
3. A.Bartczakowa, Kościół Kapucynów, PWN, Warszawa 1982.
4. M. Baliński, Fundacya Zakonu i kościoła Xięży Kapucynów w Warszawie, Warszawa 1840
5. F.M.Sobieszczański, Warszawa – wybór publikacji, PIW, Warszawa 1967.
6. A.Wejnert, Starożytności Warszawskie, t. I-VI, Warszawa 1848-1860.
7. J.Bartoszewicz, Kościoły warszawskie rzymsko-katolickie opisane pod względem historycznym, Warszawa 1855.
8. K.Zawadzki, Dom Pod Królami, PWN, Warszawa 1973
9. M.Baruch, Baryczkowie – dzieje rodu patrycyuszowskiego Starej Warszawy, Warszaw 1914.
10. W. Małcużyński, Rozwój terytorialny miasta Warszawy, Warszawa 1900.
11. A.Berdecka, J.Rutkowska, A.Sucheni-Grabowska, H.Szwankowska, Źródła do dziejów Warszawy, PWN, Warszawa 1963.
12. S.Uruski, Rodzina – Herbarz szlachty polskiej, Tom XIV, Warszawa 1917.

Tablice genealogiczne z książki M.Barucha (9)