Każdy schodzący ku Wiśle aleją Jerozolimską, lub ulicą Książęcą, zwraca uwagę na trzy czerwieniejące się rotundy, niedaleko zabudowań młyna parowego, dawniej Banku polskiego własności. Są to rezerwoary fabryki gazu, mieszczącej się przy zbiegu ulic Książęcej, Ludnej i Czerniakowskiej.
Fabryka ta powstała za naszych czasów. Zaczęto ją budować w r. l856, a we dwa lata później, t. j. w r. 1858, pierwszy raz oświetlono gazem Warszawę, a raczej kilka jej ulic, jak: Nowy świat, Krakowskie przedmieście i sąsiednie. Wówczas jednak wybudowane były tylko dwa rezerwoary mniejsze. Dopiero gdy konsumpya gazu rozpowszechniać się zaczęła, przybył trzeci, znacznie większy, w r.1868. Dwa pierwsze obejmują, w sobie 200,000 stóp kubicznych gazu, ten trzeci, należący do największych w Europie, obejmuje 160,000 stóp. Jest on tak wielkim, że w murach jego pomieściłby się cały rezerwoar wodny, stojący w Saskim ogrodzie, wraz z kopułą i kolumnadą. Dach nad tym rezerwoarem, konstrukcyi parasolowej, jest cały z żelaza, bez żadnej w środku podpory. Wyrobiono go w Berlinie. Średnica tego gmachu wynosi 100 stóp, wysokość tyleż; z tych 15 stóp jest w ziemi.
Fabryka gazu jest obecnie własnością Towarzystwa gazowego w Dessau, które, oprócz Warszawy, oświetla także Lwów, Kraków, Peszt i inne miasta. Za lat atoli 27, to jest w roku 1898, cała ta fabryka przejdzie na własność miasta. Kalendarz Illustrowany Jaworskiego z roku 1869 tak tę sprawę opisuje.
Pierwotny kontrakt o oświetlenie Warszawy gazem, oddał to przedsiębierstwo Towarzystwu dessauskiemu na lat 25, mianowicie do roku 1883 włącznie.
W roku 1867, gdy w osobach reprezentujących u nas niemieckie Towarzystwo dessauskie zaszły zmiany i gdy okazała się potrzeba oświetleniaa gazem mostu na Wiśle i Pragi, zawarty został przez Administracyą miasta układ dodatkowy.
Pierwotny kontrakt za 1,000 stóp kubicznych gazu dla zakładów rządowych, instytutowych i prywatnych, stanowił cenę niezmienną, rs. 3 kop 30; układ dodatkowy cenę tę w r. 1867 pod dniem 13 grudnia zniżył do rs. 2 kop. 50. W r. 1868 cena takowa zniżyła się do rs. 2 kop. 45; w roku 1869 wynosiła tylko rs. 2 kop. 35, która to cena w latach następnych, aż do wyjścia pierwszego 25 letniego układu, niezmienną pozostanie. Kassa miejska, za należyte oświetlanie jednej latarni przez rok cały, płaci po rs. 18 kop. 50 w ratach miesięcznych, zapotrąceniem kar po kop. 10 za każdą godzinę opóźnionego zapalania, zawczesnego gaszenia, lub niedokładnego oświetlenia. Przedsiębierstwo gazowe, z mocy kontraktu, może być przedłużonem do lat czterdziestu, t. j. do r. 1898, a gdy skończy się pierwotny peryód 25 letni w i 1883, nastąpi nowe obniżenie w cenach, mianowicie: za każdą latarnię pub1iczną na rs. 16 kop. 65, a za każde 100 stóp kubicznych gazu dla zakładów na rs. 2 kop. 10. Prócz tego, po upływie 40 letniego terminu w r. 1898, cały zakład gazowy, z gruntem, budowlami, machinami, latarniami, słowem wszystko co stanowi w Warszawie i na Pradze inwentarz przedsiębierstwa gazowego, przejdzie bezpłatnie i bez żadnego wynagrodzenia na własność naszego miasta. Gazowych płomieni, czyli beków, tak na ulicach jak w domach, w roku 1869 było 9,914, a linia wszystkich rur gazowych, w Warszawie i na Pradze, wynosiła w r. 1868 wiorst 75.
Podług kontraktu podobno siła światła jednego paleniska latarniowego ma wyrównywać óśmiu świecom woskowym. Układ ten wyjaśnia, dlaczego u nas tak słusznie skarżą się na słabość światła gazowego. Zwyczajny płomień gazu wtedy jest właściwy, jeśli wyrównywa co do mocy światłu 10 do 12 świec. Nic więc dziwnego że płomień naszych latarń gazowych wiele do życzenia pozostawia.
Wnętrze zakładów gazowych jest godnem zwiedzenia szczegółowego. Można przez to nabrać pewnego wyobrażenia o całej fabrykacyi gazu. Opisywać tej fabrykacyi szczegółowo tutaj nie będziemy; w krótkości tylko nadmienimy o głównych przy niej czynnościach.
Gaz wyrabia się z węgla kamiennego, o ile możności suchego. Wyrabianie dzieli się na trzy części:
1) na otrzymanie gazu, czyli dystylacyą węgla;
2) na oczyszczenie i
3) na zebranie oraz rozesłanie.
Dystylacya węgla kamiennego odbywa się w tak zwanych piecach, które, jak rysunek pokazuje, składają się z paleniska tuż przy podłodze umieszczonego i z głębokich żelaznych lub glinianych retort nad paleniskami, w liczbie od 5 do 7 urządzonych. Retorty, kształtu walcowatego, składają. się znowu Z właściwego walca, który, jako we wnętrzu pieca znajdujący się, na rysunku nie jest widoczny, z głowy, zazwyczaj żelaznej, w której są drzwiczki do wsypywania węgla i wydobywania koksu, a z wierzchołka której idzie pionowo do góry rura około sześciu cali średnicy wewnątrz mająca.
Owóż dystylacya węgla tak się odbywa. Rozgrzewają się najprzód dość silnie retorty, następnie do tak rozgrzanych wsypuje się węgiel, drzwiczki będące w głowie retorty, a na rysunku widzialne, lutują się szczelnie pewnego rodzaju kitem glinianym i rozpoczyna się prażenie węgla, trwające do 4 godzin. Węgiel w tem prażeniu rozkłada się chemicznie i tworzy węglowodór ciężki, węglowodór lekki, tlenek węgla, kwas węglany, siarczyk wodoru i w małych ilościach sole amoniakalne, smołę i t. p., a prócz tego produkt stały, zwany koksem. Wszystkie te materye, oprócz koksu, są lotne i skoro tylko wywiązywać się zaczną, unoszą się w górę i wychodzą z retort, za pośrednictwem owych rur piecowych. I na tem kończy się dystylacya węgla dla otrzymania gazu.
Że jednak gaz taki, wychodząc z retort, zawiera jeszcze w sobie ciała, wpływające ujemnie na wartość i siłę światła, gdyż tylko węglowodór ciężki i lekki i tlenek węgla, a szczególniej też pierwszy, dają dobre światło -przeto potrzeba usunąć to wszystko, co zanieczyszcza gaz, jak smołę, siarkowodór, amoniak, wodę i kwas węglany. Dla dokonania tego oczyszczenia wprowadza się gaz owemi do góry idącemi rurami najprzód do poziomego cylindra, w którym odłącza się od gazu smoła i woda, a następnie przeprowadza się go przez szereg rur i skrzyń, w których powoli pozbywa się części niepotrzebnych, przechodzeniem przez rozmaite ciała stałe lub płynne. I tak gaz, przechodząc przez wapno, traci siarkowodór i gaz węglany, za pomocą kwasu siarczanego uwalnia się od amoniaku i t. p.
Tak oczyszczony gaz wchodzi rurami do wielkich zbiorników, zwanych pospolicie gazometrami. Warszawski zakład, jak to wyżej powiedzieliśmy, ma trzy takie zbiorniki. Gmachy atoli murowane nie obejmują wprost w sobie gazu, ale mają w swem wnętrzu odpowiedni przyrząd żelazny . Przyrząd ten składa się: z murowanego, okrągłego i głębokiego dołu, w środku także zamurowanego, a tylko naokoło opasanego wolnem miejscem, niby kołem. Koło to napełnione jest wodą i nazywa się kadzią. Nad ową kadzią jest wielki dzwon z blachy żelaznej. Dzwon ten za pomocą stosownych bloków. obniża się lub podnosi, końce zaś jego zawsze zanurzone są w wodzie. Gdy w dzwonie gazu niema, wówczas spuszcza on się na dół i opiera się o samo choćby dno kadzi. Na dnie tem, a raczej na dnie wywyższenia w owej kadzi znajdującego się, są otwory rur, przez któtre wchodzi gaz z pieców i walców kondensacyjnych. W miarę przybywania, gaz podnosi dzwon żelazny i wypycha go z wody coraz wyżej. Takim sposobem napełnia się gazometr czyli zbiornik gazu. Aby zaś wyprowadzić z niego gaz, otwiera się rurę odpowiednio urządzoną, a wierzch dzwonu obciąża się stosownym ciężarem; wówczas gaz, party z góry, uchodzi rurą a ta łączy się z rozmaitemi rurami komunikacyjnemi, rozprowadzającemi go no ulicach miasta w różne strony.