Szpital dla dzieci

We wszystkich wielkich miastach Europy od dawna już istnieją. osobne szpitale dla dziatek, a szczególniej dla takich, którym niezamożność rodziców w domu leczyć się nie dozwala. Francya, Anglia i Niemcy posiadają. takie zakłady na wielką. skalę, a że choroby dzieci są po największej części niebezpieczne - i śmiertelność między niemi liczniejsza, niż u osób dorosłych, przeto rządy tych państw szczególną nad szpitalami dla dziatek rozciągają opiekę, wiedząc że w dzieciach ratują przyszłych obywateli kraju.

U nas szpital taki istnieje od lat sześciu, a istnienie swoje zawdzięcza czynnemu i gorącemu poparciu kilku dobroczynnych osób. Co się w nim robi; to się robi jedynie z poczucia dobra publicznego, a ofiary, na taki cel wpływające, są jawnym dowodem, że dla wielu z nas to dobro nie jest bynajmniej rzeczą obojętną.

Szpital dziecinny założonym został w roku 1869 i pierwotnie pomieszczono go przy ulicy Solnej, w domu wynajętym na ten cel umyślnie. W tej pierwotnej siedzibie swojej zakład ten dowiódł przedewszystkiem, że istnienie jego śród Warszawy jest koniecznem, niezbędnem. Chociaż urządzony na stosunkowo drobne rozmiary, chociaż uposażony w środki działania bardzo szczupłe - umie przecież spełniać swe obowiązki i rozszerzać swoje ściany, aby przyjąć zgłaszających się małych gości. Może tu poniekąd służyć za wskazówkę cyfra chorych, którzy w ambulatoryum szpitala szukali porady lekarskiej. Było ich w ciągu ubiegłego roku 7756. W samym szpitalu leczyło się dzieci 423, z których 263 bezpłatnie.

Te trzy cyfry są dosyć wymowne, a jeszcze wymowniejszą będzie czwarta, cyfra śmiertelności (z roku 1874), która dosięgła tylko 9,64 na sto. Jest-to stosunek niezmiernie pomyślny i rzadko w szpitalach przytrafiający się, który, jak tutaj, dowodzi: l) wybornej metody leczenia i 2) szczęsliwych warunków hygienicznych, w jakich szpital istnieje.

Co się tyczy dochodów szpitala, te są istotnie bardzo szczupłe. Rubli 8173 z kopiejkami stanowiło cały fundusz roczny, którym zarząd szpitala mógł rozporządzać, a jeszcze na rok bieżący oszczędził rs. 1337 kop. 89. Dowodzi to znowu doskonałego kierunku części administracyjnej zakładu, którego istnienie zależne jest wyłącznie od ofiarności publicznej.

Szpital przyjął się i stał się potrzebnym, to już jest rzeczą uznaną., a ci, którzy troszczyli się o jego założenie, troszczą się też i o jego stopniowy rozwój. Wysoka cyfra chorych, w samym zakładzie leczących się, większa jeszcze przychodnich, dla którychby już miejsca nie starczyło, a wreszcie dotychczasowa miejscowość, niezbyt wygodna dla tego rodzaju instytucyi, bo zacieśniona i szczupła, dały pochop założycielom zakładu do obmyślenia innych warunków jego bytu, a nadewszystko innego dlań pomieszczenia.

Niełatwa to sprawa, a szczególniej niełatwa dlatego, że do urzeczywistnienia powyższych planów potrzeba... pieniędzy! Na szczęście pieniądze się znalazły, bo znalazła się osoba zaszczytnie znana z dobroczynnych swych uczynków, która swojemi środkami postanowiła zbudować dla szpitala dziecinnego nowy dom, obszerny, wygodny, okazały i urządzony umyślnie na szpital, z uwzględnieniem wszystkich odpowiednich takiemu celowi warunków.

Plan tego domu, pałacu raczej, opracował budowniczy Ankiewicz. budowę jednak jego prowadzi p. Tournelle, przyczem plan pierwotny uległ małoznaczącym zmianom. W gmachu tym, podzielonym architektonicznie na trzy części, w środkowej mieścić się będzie kaplica, z salą rekreacyjną. pod spodem, po bokach zaś na dole i na pierwszem piętrze sale dla chorych dzieci, a na krańcach pomieszczenie dla sióstr miłosierdzia, na ambulatoryum, salę operacyjną, kancelaryą. i t. d. Drugie piętro, z osobnem wejściem, przeznaczonem będzie dla chorych wysypkowych dopóki chorych tych nie da się przenieść do osobnej oficyny w podwórzu, objętej wprawdzie planem, ale której istnienie w rzeczywistości zależnem będzie od współudziału publicznego w sprawie wyposażenia szpitala.

Ogólny anszlag budowy gmachu głównego sięga do wysokości 80,000 rubli. Summa-to bardza pokaźna, a jednak nie wystarczająca na zupełne urządzenie szpitala, a nawet głównego budynku. Skończonym on ma być przy schyłku przyszłego lata, we wrześniu, i wtedy już chore dziatki zamieszkają jego mury. Będzie to wówczas dzieło w połowie w czyn i rzeczywistość wprowadzone, ale... dalekie jeszcze od ukończenia. Instytucya znajdzie wprawdzie dogodne pomieszczenie, ulepszenia hygieniczne, nawet okazałość pewną pozyska... ale nie będzie jeszcze miała zapewnionego bytu na przyszłość. Jej doniosłość, jej pożyteczność, jej niezbędność wreszcie każą wnosić, że owa przyszłość zyska silne podstawy w ofiarności mieszkańców miasta... Nieraz zapewne zakład będzie musiał do nich odzywać się po życzliwą pomoc, a nieraz i my sami w piśmie naszem przypominać go będziemy czytelnikom. Dziś jeszcze szlachetna gotowość do ofiar ze strony najżarliwszej opiekunki zakładu pozwala nam pod tym względem zachować milczenie.